Zugspitze - najwyższa góra Niemiec, piękna wyrypa warta każdej kropli potu!
Wymyśliłem sobie, że chcę poznać najwyższy szczyt Niemiec pokonując go w całości na własnych nogach, w górę i w dół. Spodobało mi się to, że znajduje się jak nasze Rysy na granicy dwóch krajów, ma też dwa oblicza bo trasa jest zupełnie inna w zależności, od której strony wchodzisz. Jest to niezły kawał szlaku (Zugspitze ma wysokość 2962,06 m n.p.m.) i mimo, że dał mi się we znaki to szczerze go polecam. Trudno upchać więcej wrażeń w jednym dniu.
W moim wpisie znajdziesz gotowy plan trasy i opis przygód, na które musisz się przygotować 😉
Zapraszam do lektury!
Rejon wycieczki: Niemcy, Tyrolsko-Bawarskie Alpy Wapienne,
Czas przejścia: około 13h,
Długość trasy: 24 km,
Poziom trudności: 3 ( różnica wysokości to blisko 2 km w pionie, po drodze ferraty i lodowiec),
Termin mojego przejścia: wrzesień 2024.
Trudno mi wskazać główny powód, dla którego Zugspitze tak mi chodził po głowie. Duże znaczenie ma pewnie to, że to najwyższa góra Niemiec oraz, że ociera się o trzytysięcznik. Razem ze szlakiem wiodącym granią Watzmanna stanowiły niemiecki duet, który wylądował na mojej liście 50 miejsc do sprawdzenia i nie zawiodłem się ani na jednym, ani na drugim.
Jeśli chcesz stanąć na najwyższym szczycie Niemiec możesz to zrobić na wiele sposobów, najprościej jest wjechać kolejką linową (wejdziesz na szczyt i nawet się nie spocisz), możesz też część trasy pokonać kolejką zębatą, poruszającą się wydrążonymi w górze tunelami, a potem przesiąść się na kolej linową. Jeśli chcesz wejść na własnych nogach, to też jest kilka wariantów.
Ja zdecydowałem się wybrać opcję wyjścia i powrotu nad Eibsee, wchodząc przez wąwóz Höllental a schodząc między Kaiserkopf (2389 m) a Sonnspitzl (2556 m). Czy to najlepszy wariant szlaku na Zugspitze? Nie wiem, mi się spodobał. Atutem tej wersji jest to, że zaliczysz małe „combo” turystyczne bo wiedzie on tunelami, przez dwie ferraty i lodowiec. Polecam!
Przy tym wariancie szlaku na Zugspitze trudności jest kilka:
– długość,
– przewyższenie,
– zróżnicowanie: szlak leśny, ferraty, sypkie i piarżyste zejście,
– waga ekwipunku: trzeba zabrać sprzęt na różne rodzaje szlaku i na różną pogodę,
– popularność szlaku: możliwe kolejki, a więc opóźnienia. Polecam wybrać się poza weekendem, ja wybrałem czwartek.
Na początek jedna ważna uwaga: zdecydowałem się na wyjście mimo prognozy pogody, która wskazywała na dużą zmienność warunków i duże prawdopodobieństwo opadów. Miałem na mapie przygotowane wszystkie miejsca możliwego odwrotu lub schronienia i byłem przygotowany do przerwania wypadu na różnych etapach wędrówki. Skutkiem tego była znikoma ilość turystów na szlaku i niestety podobna ilość zdjęć ☹
Planując swoje wyjście koniecznie uwzględnij, że to bardzo popularne miejsce i trzeba się tu liczyć z tłokiem i kolejkami!
Parking nad Eibsee
Wysokość: 990 m n.p.m.
Parking samoobsługowy, pobierasz bilet i płacisz po powrocie. Łącznie zapłaciłem 16 euro
Dalej => kieruj się w stronę górnego parkingu i dolnej stacji kolejki linowej. Potem czerwonym szlakiem na wschód. Szlak ma numer 831.
Wyruszałem z jednego z parkingów nad Eibsee. Zdecydowałem się wybrać dolny. Za pozostawienie auta na czas wyprawy zapłciłęm łącznie 16 euro, drogo? Coś jak w Palenicy Białczańskiej idąc nad Morskie Oko Wyruszyłem znakowanym szlakiem 831 w kierunku wąwozu Höllental, masz do wyboru dwie opcje. Możesz przejść wąwozem, to duża atrakcja regionalna. Szlak wiedzie przez częściowo naturalne a częściowo wykute w skale przejścia, po kładkach, w dole huczy strumień a na głowy kapie woda. Wstęp na ten odcinek jest płatny, chyba że zdążysz zanim pryszczaty studencik odpali kasę fiskalną, wtedy będzie bezpłatnie
, jeśli zwiedzasz tylko wąwóz zachowaj kupiony bilet, jest kontrolowany i na wejściu i na wyjściu! Druga opcja wiedzie górą, trzeba odbić w prawo, pod górę około 300 m przed wejściem do wąwozu. Którą wersje wybrać? Szlak przez Höllentalklamm jest bardzo ciekawy i wybierając go odpuszczasz sobie jedno ostre podejście, ale z drugiej jeśli Twoim nadrzędnym celem jest Zugspize, to jak ja będziesz czuć presję czasu więc na podziwianie uroków wąwozu nie zostawisz sobie zbyt dużo czasu. Wybór należy do Ciebie. Ja szedłem wąwozem.
Spotkałem tu pierwszego tego dnia turystę, patrząc po sprzęcie, zwiedzał tylko wąwóz.
Wąwóz Höllental jest ciekawy, ale po odwiedzeniu kilku podobnych miejsc w Alpach, nie robi aż takiego dużego wrażenia, jeśli jednak to początek Twojej przygody z Alpami, pewnie odbierzesz go inaczej.
Gdy doszedłem do schroniska Höllentalanger zacząłem się trochę niepokoić. Tyle się naczytałem o tłoku na tym szlaku, o jego popularności a tu raptem jedna spotkana osoba. Pod schroniskiem też nikogo. Nikt się nie szykował do wyjścia, nikt nie oporządzał sprzętu. Zacząłem się zastanawiać czy nie wydarzyło się coś, o czym nie wiem. Minąłem schronisko i ruszyłem dalej w kierunku pierwszej ferraty. Na szlaku nadal nikogo, lekko siąpił deszcz, chmury wisiały nisko.
Pierwsza ferrata
Wysokość: około 1600 m n.p.m.
Ferrata ma wycenę A/B, charakterystyczny fragment prowadzi po wbitych w ścianę szpilach.
Dalej => kieruj się czerwonym szlakiem na południe, po prostu idziesz w górę, nie sposób zbładzić 😉
Pierwsza ferrata jest dość łatwa, poziom trudności B, choć to chyba z tego odcinka pochodzi chyba większość zdjęć z podejścia na Zugspitze. Prawdopodobnie dlatego, że dla wielu osób jest to pierwsze zetknięcie z takim szlakiem, więc rozumiem emocje. Ten odcinek nie jest długi ani męczący, za to jeśli to Twoje pierwsze kroki na ferracie, jest dobrą okazją do zapoznania się ze sprzętem i zasadami jego wykorzystania.
Przed ferratą widoczna jest ścieżka wiodąca przez siodło Riffelscharte (2160 m). Nie jest to znakowany szlak, ale można tędy skrócić sobie trasę znad Eibsee, pomijając wąwóz Höllental.
Charakterystycznym odcinkiem ferraty jest „Brett” czyli tzw „deska”. Odcinek, który przechodzimy po wbitych w ścianę metalowych szpilach.
Trzeba przyznać, że szlak na Zugspitze serwuje bardzo ciekawą sekwencję atrakcji, najpierw idziesz spokojną leśną drogą potem wchodzisz w wąski wąwóz z tunelami, kładkami i huczącym potokiem, następnie wychodzisz na alpejską dolinę by z niej wejść na ferratę, kolejnym odcinkiem jest skaliste gołoborze, na którym momentami (zależnie od pory roku) nogi zadają się po kostki w pokruszony skalny miał by z tego z kolei przejść na lodowiec i znów na ferratę. Mistrzowskie combo!
Powyżej ferraty spotkała mnie przygoda, przez którą omal nie zawróciłem. Dzień był pochmurny i czasami siąpił lekki deszcz. Na szlaku nie było nikogo, a ja przecież tyle się naczytałem o kolejkach przy podejściu, że zastanawiałem się co jest nie tak? Zaczynałem podejrzewać, że wydarzyło się coś, o czym nie wiem i może szlak jest zamknięty. I właśnie gdy pokonałem pierwszą ferratę nad głową zobaczyłem kołujący ponad doliną helikopter ratunkowy, zrobił pętlę po czym odleciał. Po niedługiej chwili w kieszeni zaczął mi wibrować telefon i brzęczeć dziwną melodią, której nie miałem ustawionej w żadnej aplikacji. Gdy go wyjąłem z kieszeni okazało się, że faktycznie dźwięczy jakimś dziwnym alarmem, sam zgłośnił się do maksymalnego poziomu a na ekranie, na czerwonym tle wyświetlany jest jakiś komunikat zawierający słowo Achtung i całkiem pokaźną liczbę wykrzykników. Ja po niemiecku to właśnie tylko „Achtung!” i „Hände hoch!” Ale to nie o to chodziło.
Przyznaję, że zacząłem się zastanawiać co to za ostrzeżenie i czy nie powinienem zawrócić. Po chwili zastanowienia polazłem jednak dalej. Odpowiedź czekała na mnie godzinę drogi stąd.
Po pokonaniu zabezpieczonego linami odcinka musisz się jeszcze wdrapać na morenę, potem zawitasz w strefę skał, najpierw będziesz wędrować po większych głazach by potem przejść na odcinek gdzie będzie królował skalny gruz i miał. Znajdujący się wyżej lodowiec od tysięcy lat stopniowo zsuwa się po skałach, mieląc swoja masą podłoże po czym spycha swój urobek niżej, tworząc olbrzymi zwał kruszywa. Zapewne w sezonie bardziej mokrym jest on zwarty jednak pokonując go latem miejscami dosłownie wyjeżdżał spod nóg by w innym miejscu pochłaniać moje nogi po kostki. Wydeptanych przebiegów szlaku jest kilka. Jedynego słusznego przejścia nie ma też przez lodowiec, który znajduje się pod drugą ferratą.
Lodowiec Höllentalferner
Wysokość: około 2200 m n.p.m. – 2550 m n.p.m.
Lodowiec jest nieduży. W szczycie turystycznym zapewne można liczyć na solidnie wydeptaną ścieżkę.
Dalej => kieruj się pod ferratę, wejścia są dwa, łączą się nieco wyżej. Na ścianie zlokalizujesz ją bez problemu, po prawej stronie lodowca w górnej jego partii.
Pamiętaj, że na lodowcu sytuacja może zmienić się z dnia na dzień. Choć lodowiec Höllentalferner jest mały to jednak zachodzą tu te same procesy co na większych odpowiednikach, więc trzeba uważać np. na szczeliny.
Ja wchodziłem w czasie gdy nie było opadów śniegu, więc dość dobrze było widać po czym idę jednak spotkałem później tego dnia turystów, którzy pokonywali ten szlak dwa tygodnie wcześniej i twierdzili, że szli związani liną bo dosypało tyle świeżego śniegu, że nie było widać co jest pod nową warstwą i ryzyko wpadnięcia w szczelinę było całkiem realne.
Być może się narażę tą opinia na krytykę, ale uważam, że odcinek po lodowcu jest tak krótki i o stosunkowo małym nachyleniu, że zabieranie na niego raków to jednak przerost formy nad treścią. Dobre miniraczki mające ponad centymetrowe kolce wystarczą na pokonanie tego odcinka. Tak! W rakach szłoby mi się wygodniej, jednak nie zauważyłem bym poruszał się wolniej niż 3 turystów, których spotkałem na lodowcu uzbrojonych w raki. Do tego raki wymagają butów o sztywnej podeszwie, a ja uznałem, że na całodzienną wyrypę lepszym rozwiązaniem będą buty trekkingowe, o elastycznej podeszwie z doskonałą amortyzacją i znacznie lżejsze. Ciężkie pancerniaki zostały w domu. Raki, które same ważą prawie kilogram odpadły na rzecz lżejszych butów i raczków które ważą około 0,3 kg. Jednak każdy podejmuje decyzję sam!
Jak już wspomniałem wcześniej na lodowcu spotkałem trójkę turystów z Niemiec, z którymi potem wspólnie pokonywałem szlak, nikogo więcej już na ferracie nie było. Przy okazji zapytałem ich o ten dziwny sygnał alarmowy na moim telefonie i wyjaśnili mi, że u nich było tak samo, bo w górach właśnie odbywają się ćwiczenia służb ratunkowych i testy systemów alarmowych a to był właśnie testowy alarm będący ich częścią. Nasze smsy od RCB to przy tym bajka do poduszki.
Po przejściu lodowca spotkało mnie niezłe zdziwienie. Okazało się, że w miejscu gdzie spodziewałem się początku ferraty i wpięcia w stalową linę zwisały tylko wymęczone i wypłowiałe liny wspinaczkowe. Po prostu lodowiec cofnłął się tak bardzo, że początek ferraty był teraz ładnych parę metrów nad moją głową, wspiąć się do niego było można po linach, które ktoś przywiązał do umocnień szlaku i zostawił zwisające dla kolejnych wspinających się.
Druga ferrata
Wysokość: około 2 470 m n.p.m.
Ferrata ma wycenę B/C, i różniecę wysokosci ponad 200m. Wchodząc na nią masz już spory wysiłek za sobą więc podejdż do niej ostrożnie i zszacunkiem a będzie pięknie!
Dalej => ferrata zaprowadzi Cię na sam szczyt. Możesz zjechać na dół kolejką linową lub jak ja, zejść na własnych nogach 😉
Druga ferrata jest zdecydowanie dłuższa i trudniejsza, ma odcinki oznaczone jako poziom B/C choć mam wrażenie, że niektóre trochę na wyrost. Na pewno trzeba się na niej mieć na baczności choćby dlatego, że jest to stary szlak i miejscami jakieś mocowania są już zerwane, coś tam sobie luźno dynda. Jest bezpiecznie! Ale trzeba iść uważnie.
Musze przyznać ze druga ferrata sprawiła mi sporą frajdę. Przyjemna wspinaczka, bez zacięcia na jakieś sportowe wyczyny, no i okoliczności przyrody niczego sobie W końcu to prawie 3 tysięcznik! Na sam szczyt można wejść bezpośrednio z ferraty lub z tarasu widokowego przez małą furtkę. Nie zdziw się jeśli wyznaczając trasę, Twoja aplikacja będzie miała problem ze wskazaniem drogi między faktycznym szczytem a olbrzymią platformą z infrastrukturą turystyczna na szczycie. Mam wrażenie że przejście jest jakby „pół-oficjalne” i chyba okresowo zamykane ( a przynajmniej ma taką możliwość).
Zugspitze
Wysokość: 2962 m n.p.m..
Najwyższy szczyt górski w Niemczech. Należy do Korony Europy.
Dalej => szlak na dół zaczyna się w południowej części platformy, w połowie odległości między dwoma kolejkami linowymi.
Wszedłem na szczyt i czar prysł! Na szczycie tłok, z ferraty wchodziła nas czwórka, jednak od strony platformy widokowej walił niezły tłum. Szybka fotka i ewakuacja. Przeszedłem przez wymienioną wcześniej furteczkę na platformę na szczycie. Wrzask, bekające nastolatki i muzyka ze smartfonów. Klimat, który panuje na szczycie można opisać tak: wyobraź sobie, że na Rysy została doprowadzona znad Morskiego Oka kolej linowa, Słowacy doprowadzili do Chaty pod Rysami kolej szynową, na szczycie otwarto restaurację i sklep z pamiątkami i jeszcze operatorzy atrakcji wzięli udział w zawodach na to, kto przewiezie więcej turystów na szczyt swoim środkiem transportu. Troszkę masakra. Zrobiłem więc tylko krótki odpoczynek na uzupełnienie kalorii i ruszyłem w dół, tym razem na austriacką stronę. Na początku przeżyłem niezły szok, początek szlaku jest w bardzo złym stanie. Miałem wrażenie, że idę przez plac budowy. Co chwilę jakieś dziury wykopane w związku z rozbudową lub remontem stacji kolejki linowej, spory bajzel. Nie wyglądało to zachęcająco. Po kilku minutach zejście robi się jeszcze bardziej nieprzyjemne, wiedzie przez usypisko drobno zmielonych skał, nogi zapadają się w miał, szlak co chwile wyjeżdża spod nóg a do butów dostaje się to czego sobie tam zupełnie nie życzysz. Zwróć uwagę by na tym odcinku zachować duży odstęp jeśli poruszasz się na szlaku w towarzystwie, by na wzajem nie zrobić sobie krzywdy. Na szczęście to tylko kilkanaście minut. Mam nadzieję, że prace się zakończyły i szlak został ogarnięty.
Gdy miniesz po prawej nieduży budynek posadowiony na zboczu szlak zrobi się zdecydowanie przyjemniejszy. Na znacznym odcinku jest zabezpieczony linami, klamrami i poręczami więc wędruje się szybko i dość wygodnie. Tym bardziej, że z daleka widać małe, malowniczo położone schronisko Wiener-Neustädter Hutte. Po pokonaniu odcinka z umocnieniami trzeba jeszcze przejść fragment wypłaszczenia z doskonale widoczną ścieżką. Zatrzymałem się na chwilę pod schroniskiem by porozmawiać z jego gośćmi o warunkach na szlaku, mam wrażenie ze to schronisko jest stałą bazą wypadową dla części z nich bo zrelacjonowali mi zmiany na przełomie kilku tygodni Fajne, klimatyczne miejsce z tradycyjnym wystrojem. Polecam odwiedzić. Spotkałem naprawdę przyjaznych ludzi, zarówno wędrujących po górach jak i szykujących się do wspinaczki na jednej z pobliskich ścian.
Wiener-Neustädter Hut
Wysokość: 2 209 m n.p.m..
Nieduże schronisko na austriackim zboczu Zugspitze. Link do strony.
Dalej => kieruj się czerwonym szlakiem najpierw na północ a potem na zachód.
Po opuszczeniu schroniska szlak nadal jest bardzo przyjemny, najpierw obchodzisz północne ramię Sonnspitzlu (2556 m n.p.m), szlak miejscami jest przyklejony do ściany i wiedzie po małych drewnianych platformach, od czasu do czasu pozwalając rzucić okiem na dolinę i jezioro Eibsee. Choć byłem już potwornie zmęczony to była to bardzo przyjemna wędrówka. Po zejściu niżej najpierw trzeba przebrnąć przez kilka gołoborzy i usypisk by w końcu wejść w las. Szlak wiedzie skrajem stoku narciarskiego a czasem wprost przez niego. Zejście jest długie, to kilka kilometrów schodzenia niżej i niżej, chyba najmniej przyjemna część wyprawy. Z drugiej strony szło mi się dość wesoło, w końcu zaliczyłem fantastyczną przygodę i spełniłem kolejne ze swoich górskich marzeń
Cała trasa zajęła mi nieco ponad 13 godzin. Na pewno można szybciej, ale ja tam jestem z siebie zadowolony!
Na koniec małe podsumowanie:
– czy najwyższa góra Niemiec to ciekawe wyzwanie – zdecydowanie tak, nawet jeśli nie zrobisz całej trasy na własnych nogach, to na pewno warto się tam wybrać. Szlak na Zugspitze jest wymagający pod względem fizycznym, zwłaszcza, jeśli chcesz pokonać cały na własnych nogach.
– czy szlak na Zugspize jest trudny – myślę, że w kategorii szlaków turystycznych można go umieścić gdzieś po środku. Wymaga kondycji, obycia z ekspozycją i przynajmniej minimalnego doświadczenia z ferratami. Warto też pamiętać o dużym zróżnicowaniu terenu, będziesz mieć do czynienia z lasem, lodowcem, piarżyskami i przejściami w eksponowanym terenie.
Niżej kilka zdjęć z mojego wyjazdu na zachętę.
A właśnie! Jeśli dotarłeś do tego miejsca, to znaczy, że było ciekawie. Nie zapomnij polubić mojej strony na >> Facebooku << zobaczysz, gdy wrzucą coś nowego. Możesz też zostawić komentarz od siebie.
0 komentarzy